Zaimki: on / jego
W tym sezonie składamy hołd aktywistom – dotychczasowym i przyszłym – którzy walczą o równe prawa i swobodę dla osób queerowych. Jednym z czołowych działaczy jest dr Roger Kuhn, osoba indigiqueer two-spirit z plemienia Poarch Creek, seksuolog pracujący w nurcie terapii somakulturowej i edukator seksualny. W swojej pracy zgłębia zagadnienia dekolonizacji i dekonstrukcji seksualności oraz skupia się na sposobach, w jaki kultura wpływa na nasze cielesne doświadczenia i je kreuje. Oprócz pracy jako licencjonowany psychoterapeuta, Roger jest wykładowcą Studiów z zakresu Indian Amerykańskich na Uniwersytecie Stanowym San Francisco, członkiem zarządu Centrum Kultury Indian Amerykańskich w San Francisco, organizatorem społecznościowej narady Indian amerykańskich w rejonie Zatoki (Bay Area American Indian Two-Spirit powwow) oraz członkiem Komitetu Doradczego LGBTQ+ przy Komisji Praw Człowieka w San Francisco.
Jak stałeś się aktywistą?
Przez większość mojego życia byłem aktywistą. Moje najwcześniejsze wspomnienie związane z aktywizmem pochodzi z czasów, gdy moja mama zabrała mnie na pikietę, gdy miałem około czterech czy pięciu lat. Nie bardzo rozumiałem, po co tam jestem, ale byłam zachwycony tym, co ludzie robili. Wiedziałem, że moja mama ma swoje przekonania. Jestem członkiem narodu Poarch Creek. Jako osoba rdzenna zradykalizowałem się około dziesiątego roku życia. Na terenie, na którym znajduje się rezerwat, ludzie chcieli zbudować salon do gry w bingo na ziemi uznawanej za świętą, na terenie, na którym znajduje się rezerwat, zwanym obecnie Alabamą. Moje ciocie i wujkowie protestowali przeciwko temu, a ja bardzo się zaangażowałem w tę sprawę. W tym wieku zrozumiałem, jak ważna jest ochrona świętych miejsc, naszej tożsamości, kultury i naszego sposobu życia. Nie było odwrotu od protestów i bycia aktywistą na rzecz praw rdzennych mieszkańców.
Kiedy podrosłem i zacząłem rozumieć swoją seksualność w nowy sposób, mój aktywizm przesunął się w kierunku osób określanych obecnie jako two-spirit i zapewnienia im widoczności i integracji w różnych dziedzinach, takich jak zdrowie i wellness, sztuka czy kultura, np. na zgromadzeniach.
Dla tych, którzy nie znają tego terminu, czy mógłbyś wyjaśnić, czym jest two-spirit?
Termin „two-spirit” został sformułowany w 1990 roku przez dr Myrę Laramee, która pochodzi z narodu Fisher River Cree. Historia mówi, że to określenie przyszło do niej we śnie, a ona podzieliła się nim z grupą innych rdzennych aktywistów, którzy gromadzili się na czymś, co teraz nazywamy Międzynarodowymi Spotkaniami Two-Spirit. Pochodzi ono od słowa niizh manitoag z języka północnych Algonkinów, którego najbliższym angielskim tłumaczeniem jest termin „two-spirit”. Był to sposób na przeciwstawienie się terminologii etnograficznej, używanej przez antropologów do opisywania odmienności płci i orientacji seksualnej, którą zaobserwowali u rdzennych mieszkańców, gdy osadnicy przybyli na te ziemie. Mieli wrażenie, że termin „gej” nie do końca ich opisuje, ponieważ często był on przedstawiany z perspektywy białego człowieka. Zależało im więc na określeniu przedstawiającym naszą kulturę w sposób, który potwierdzałby, że na długo przed kolonizacją byliśmy uważani za święte istoty i pełniliśmy określone role w naszych społecznościach. W ten sposób „two-spirit” stało się pojęciem ogólnym. Upowszechnia się również termin „indigiqueer”.
Należy zauważyć, że jeśli w danym języku rdzennym istnieje już jakiś termin, to właśnie taki termin jest preferowany przez ludzi. Określ mnie terminem, który istnieje w mojej społeczności, a w mojej społeczności mówimy ennvrkvpv, co tłumaczy się w języku angielskim na „in the middle” (pośrodku). Ja sam nie czuję, żebym pasował do kategorii geja, cis czy mężczyzny. Mam wrażenie, że mój pociąg seksualny do innych i prezentacja płciowa mieszczą się gdzieś w tej przestrzeni pośrodku.
Co skłoniło Cię do podjęcia pracy naukowej i terapeutycznej?
Uważam, że historia osób two-spirit jest naprawdę piękna, pełna wytrzymałości i siły, a korzenie naszej historii tkwią w przemocy. Podczas mojego szkolenia na psychoterapeutę nigdy nie rozmawiano o osobach two-spirit. Bardzo rzadko mówiło się o osobach LGBTQ+. Nie rozumiałem, jak można przenieść te zasady psychologiczne na grupę ludzi, wobec których stosowano psychologię jako narzędzie ucisku. Zauważyłem, że osoby two-spirit nie są uwzględniane w tych rozmowach i chciałam się upewnić, że są one obecne w mojej pracy. Chciałem znaleźć klinicystów, pracowników socjalnych, psychoterapeutów i lekarzy zajmujących się osobami two-spirit, którzy troszczyliby się także o społeczność. Dlatego też, kiedy rozpocząłem studia doktoranckie, skupiłem się na tym, jak osoby two-spirit rozumieją pojęcie miłości.
Na Uniwersytecie Stanowym San Francisco można studiować na kierunku studiów etnicznych queer. Kurs, który prowadzę, dotyczący rdzennej seksualności i dyskursu queer, jest jednym z podstawowych zajęć, które studenci mogą podjąć, aby zakończyć ten kierunek. Poruszam w nim najróżniejsze tematy – od wczesnej inwazji po muzykę, teatr i środowisko akademickie two-spirit. To niesamowite, że o tym szczególnym zagadnieniu uczą się studenci LGBTQ+ niebędący rdzennymi mieszkańcami. Mam wrażenie, że osoby two-spirit mają do zaoferowania ludziom, zwłaszcza niebędącym rdzennymi mieszkańcami i zmagającym się ze swoją tożsamością, stwierdzenie: „Jesteście tu mile widziani. Waszą tożsamością jest to, co jest rdzenne dla tych ziem. Oto, co było dla nas prawdziwe przed inwazją”.
Bardzo otwarcie mówię uczniom o swojej tożsamości two-spirit, aby mogli zobaczyć, jak wygląda ona w praktyce na zajęciach. Ja nigdy tego nie doświadczyłem. Stanąć przed tą salą i powiedzieć: „Jestem osobą two-spirit” i usłyszeć studentów, którzy mówią: „Jestem osobą two-spirit” – ten moment kontaktu, upodmiotowienia i reprezentacji – to jest to, co inspiruje mnie do dalszego pisania, publikowania, przemawiania i mówienia „tak” na takie okazje jak ta. Używamy wyrażenia „wychodzić z szafy”, ale mam wrażenie, że jako osoby two-spirit nie wychodzimy, tylko wracamy – wracamy do tego, kim jesteśmy. Moja praca jako psychoterapeuty i jako pracownika naukowego jest odzwierciedleniem tego powrotu do tego, kim jesteśmy.
Jednym z tematów Twojej rozprawy doktorskiej jest dekolonizacja seksualności. Na czym dokładnie to polega?
Wierzę, że kiedy mówimy o dekolonizacji tutaj, na terenach, które teraz nazywamy Stanami Zjednoczonymi, mamy na myśli odzyskanie ziemi. Musimy także uwzględnić ciała na tej ziemi, a ciała mają coś, co teraz nazywamy seksualnością. Dekolonizacja – ziemi i seksualności – nie jest przeznaczona tylko dla osób niebędących rdzennymi mieszkańcami. Dotyczy to także osób two-spirit i rdzennych mieszkańców odmiennej płci. W procesie dekolonizacji musimy uznać wpływ, jaki kolonialne ideologie seksualne wywarły na nasze ciała. Kiedy więc mówię „dekolonizacja seksualności”, mówię o powrocie – powrocie do kultury, która istniała przed inwazją.
Z perspektywy akademickiej „dekolonizacja seksualności” oznacza włączenie szkoleń, informacji i nauki do programów psychologii i seksualności. Kiedy uczysz studentów, jak prowadzić terapię lub prowadzisz program doktorancki z zakresu seksualności człowieka, a nie zaczynasz od rdzennych mieszkańców tych ziem, utrwalasz wyrządzoną krzywdę. Jeśli wszystko, czego się uczymy, odbywa się z perspektywy europocentrycznej, utrwalamy wyrządzoną krzywdę. Kiedy więc mówię „dekolonizować seksualność”, chcę powiedzieć, że mówiąc o tych sprawach, musimy uwzględniać osoby rdzenne i two-spirit, w przeciwnym razie wyręczamy w pracy kolonizatorów.
Co więc mogą zrobić osadnicy, aby zdekonstruować swoją seksualność?
Dekonstrukcja seksualności oznacza krytyczne spojrzenie na sposób, w jaki rozumiemy seksualność innych i własną, dotarcie do źródła naszych myśli i poglądów oraz znalezienie nowego sposobu rozumienia aktualnie dostępnej wiedzy. Dekonstrukcja to także czynny udział w tworzeniu rdzennych głosów. Jeśli masz władzę, uwzględnij ludność rdzenną i zapewnij nam stałe miejsce przy stole, a nie tylko jednorazowe prezentacje. Rozpoznaj i zrozum swoją rolę jako współwinnego kontynuacji tych ideologii.
Mimo że jestem rzecznikiem i aktywistą na rzecz integracji rdzennych mieszkańców i osób two-spirit, moja praca nie kończy się tylko dlatego, że jestem na sali. Gdzie są moi muzułmańscy przyjaciele, czarnoskóre kobiety i azjatyckie siostry? Potrzebujemy wszystkich przy stole, aby móc prowadzić dialog, który przyniesie prawdziwe zmiany dla ludzi. Nie chodzi tylko o jedną osobę, która ma mówić w imieniu wszystkich osób czarnoskórych, rdzennych i kolorowych. Mam nadzieję, że popierając proces dekonstrukcji w taki sposób, w jaki ja to robię, ludzie zaczną otwierać oczy, rozglądać się i pytać: „Kogo tu brakuje?” i będą gotowi ustąpić miejsca komuś innemu.
Jako psychoterapeuta somakulturowy badasz ciało i sposób, w jaki kultura kształtuje nasze rozumienie go.
Stworzyłem określenie „somakulturowy”. Tak jak kiedyś ludzie wymyślili słowa „psychoterapia”, „trauma” i „medycyna”. To coś, czego wszyscy doświadczaliśmy, ale nie mieliśmy jeszcze na to nazwy. Wydarzenia, miejsce urodzenia, miejsce zamieszkania, tożsamość płciowa, orientacja seksualna, religia, klasa społeczna rodziny – wszystko to składa się na kulturę i wpływa na sposób, w jaki widzimy, odczuwamy i reagujemy na otaczający nas świat.
W mojej pracy klinicznej i dydaktycznej zauważam, że większość z nas jest tak odcięta od swojego ciała, że żyje tylko w głowie. Nie chcemy niczego czuć, ponieważ jako kultura nie nauczyliśmy się tego. Daliśmy ludziom przyzwolenie na ignorowanie reakcji cielesnych. Zrozumienie sposobu, w jaki kultura nas kształtuje i określa, to nasz klucz do wyzwolenia.
Nasze ciała są nośnikami historii opartych na radości, smutku i traumie, a z tymi historiami wiąże się kultura.
– Roger Kuhn
Jak zatem wygląda podejście soma-kulturowe w praktyce? Jak to wygląda w Twoim życiu?
Wiem, że kultura, która mnie otacza, wywarła ogromny wpływ na moje ciało. W szkole podstawowej, do której uczęszczałem, były same białe dzieci. Dokuczano mi z powodu mojej tożsamości i tego, jak się przez to czułem fizycznie: mniejszy, gorszy, inny. Chciałem się ukryć. Nigdy nie czułem się atrakcyjny ani piękny. A kiedy dorosłem i wyjechałem z Północnej Dakoty, doświadczyłem ciągłych pytań o moje pochodzenie etniczne. Zdarzali się mężczyźni, którzy podrywali mnie i natychmiast tracili zainteresowanie, gdy tylko mówiłem, że jestem rdzennym Amerykaninem. Jak to możliwe, żeby nie miało to wpływu na moje ciało? Jak tego nie przyswoić i nie myśleć, że coś jest ze mną nie tak?
Dorastałem w przekonaniu, że starsi biali mężczyźni prawdopodobnie będą nas wykorzystywać, ponieważ taka była kultura panująca w moim domu. Biali mężczyźni byli agresywni. Osobiście w to nie wierzę, ale tak właśnie rozumiało to moje dziecięce ciało: bać się białych mężczyzn, od których jestem gorszy. Nie rozumiem, jak to możliwe, że kultura nie ma wpływu na nasze doświadczenia cielesne.
Z perspektywy somakulturowej, będąc w stanie nadwrażliwości jako osoba queer two-spirit, dbam o swoje ciało w szczególny sposób. Obawa, że ktoś mnie zaatakuje lub skrzywdzi, kształtuje ciało w określony sposób. Można to często zaobserwować u umięśnionych mężczyzn o orientacji homoseksualnej. Jest to sposób na fetyszyzację ciała, ale także zbroja, którą zakładają, aby się chronić.
W jaki sposób udało Ci się zrozumieć związek między ciałem a kulturą?
Zanim zacząłem studiować psychologię, uczyłem się terapii masażu. Pamiętam, jak podczas treningu koleżanka dotknęła jakiejś części mojego ciała. Widać było, że kryje ona traumę, bo kiedy się tam zagłębiała, chciało mi się płakać. Miałem intensywny flashback związany z traumatycznym wydarzeniem w moim życiu. Po prostu w tamtej chwili poskładałem to w całość: nasze ciała są nośnikami historii opartych na radości, smutku i traumie, a z tymi historiami wiąże się kultura. Moja praca polega więc na uzdrawianiu zarówno tej części ciała, jak i traumy. Kiedy pracuję z ludźmi nad uzdrowieniem w sferze terapeutycznej, wprowadzam ich ciała na sesję i badamy, gdzie w ich ciele znajduje się trauma i jaka historia się za nią kryje. Dzięki terapii mamy nadzieję, że uda nam się zmienić ich stosunek do tego.
Jesteś naprawdę zagorzałym zwolennikiem regenerującej mocy przyjemności.
Jednym z powodów, dla których zajmuję się terapią seksualną, jest przekonanie, że przyjemność leczy. Dużo pracuję z ludźmi, którzy mają problemy fizjologiczne. W mojej pracy chcę pomagać ludziom z takimi problemami w przywracaniu przyjemności w ich życiu i dostrzeganiu radości, jaką odczuwają z ponownego nawiązania relacji ze swoim ciałem w nowy sposób. Myślę, że przyjemność wykracza poza to, o czym myślimy w kontekście seksu.
Przyjemnością może być wszystko – od tańca, przez tworzenie sztuki, po taką rozmowę jak ta. Odczuwam przyjemność, gdy jestem w pomieszczeniu z innymi osobami two-spirit. Rozglądamy się po sali i widzimy, że nie tylko przetrwaliśmy setki lat, kiedy rząd Stanów Zjednoczonych próbował nas zniszczyć, ale także świetnie prosperujemy. Przyjemnością jest praca przy zgromadzeniu BAAITS, witanie 5 tys. osób na miejscu wydarzenia i obserwowanie radości na ich twarzach. Uznaję siłę przyjemności jako metody leczenia. W mojej pracy psychoterapeutycznej mówię ludziom: „Przyjemność leczy”. Większa ekspresja w prezentowaniu płci lub orientacji seksualnej prowadzi nas do większego wyzwolenia. Im bardziej potrafimy zrozumieć naszą kulturę i nasze ciało, tym bardziej dążymy do uzdrowienia.
Orędownictwo na rzecz przyjemności jest dla mnie największą radością. Możliwość przejścia ulicą Market Street z napisem „Dekolonizacja seksualności” była dla mnie momentem przyjemnego aktywizmu. To było niesamowite uczucie móc to zrobić – być widzianym w swojej pracy w taki sposób. Zostałem dostrzeżony. A kiedy twoja praca zostaje zauważona i ludzie mówią ci, że szanują to, co robisz, to zmienia życie.
Kim są liderzy lub mentorzy, którzy pomogli Ci utorować drogę do tego, abyś dziś był na tym miejscu?
Przede wszystkim chciałbym podziękować Randy'emu Burnsowi z Narodu Północnych Paiutów i Barbarze Cameron z Narodu Standing Rock Lakotów. W 1975 r. utworzyli oni pierwszą grupę rdzenną pod nazwą Gay American Indians. Są oni pionierami tego, co obecnie nazywamy ruchem two-spirit. Zaczęli coś w 1975 r., a ja jestem tylko jedną z wielu osób, które dziś kontynuują tę pracę. Walczyli i zabierali głos, a potem przyszło tylu genialnych ludzi, którzy się na nich wzorowali. Dr Myra Laramee, Albert McLeod, Beverly Littlethunder, Marlon Fixico, Steven Barrios, Ruth Villaseñor i Miko Thomas, którzy zapoczątkowali zgromadzenia BAAITS – to ludzie, których podziwiam i mam szczęście nazywać bliskimi. Muszę też podziękować moim ciociom i wujkom, no i oczywiście mojej mamie. To oni nauczyli mnie być dumnym z tego, że jestem mieszkańcem Poarch Creek. To dzięki nim robię to, co robię.
Na koniec chciałbym podziękować 13-letniemu sobie. Zajmuję się tą pracą od bardzo, bardzo dawna. Czasami o tym zapominam. Czasami, gdy jest mi ciężko, wyciągam legitymację ucznia ósmej klasy i patrzę na 13-letniego Rogera. Na rok opuściłem swoją rdzenną społeczność i znów znalazłem się w całkowicie białej szkole. Byłem już wtedy głęboko zaangażowany w działalność aktywistyczną i postanowiłem założyć koszulkę z napisem „DZIEDZICTWO NIE ZYSK. RATUJ HICKORY GROUNDS”. On wiedział, co robi, mając 13 lat. A ja wiem, co robię, mając 45 lat. Dziś nadal jestem tą osobą, nadal noszę tego małego chłopca w sobie.
Jakie dziedzictwo chciałbyś po sobie pozostawić?
Mam nadzieję, że praca, którą kontynuuję w zakresie dekolonizacji i dekonstrukcji seksualności, zainspiruje innych. Mam nadzieję, że moje pomysły na wyzwolenie somakulturowe zainspirują innych do rozwoju w wielu innych kierunkach.
W świecie, który systematycznie pomniejsza i wykreśla osoby queer – zwłaszcza te, które żyją na krzyżowaniu się opresji – co daje ci odwagę, by nawoływać do zmian?
To, co daje mi odwagę, to fakt, że mój naród przeżył próbę ludobójstwa rdzennych mieszkańców tej ziemi. Tym, co daje mi odwagę, jest 15 lat edukacji i stopień doktora. Powiedzieli, że tego potrzebuję, aby wejść na salę, więc tak zrobiłem. Zagrałem w te gry, w które chcieli, żebym zagrał. Czy dadzą mi jeszcze jedną przeszkodę do pokonania? Nie ma sprawy. Też ją przeskoczę. Tym, co daje mi odwagę, jest wyzwolenie. Mam takie samo prawo do wyzwolenia, jak każdy inny człowiek. Tym, co daje mi odwagę, jest świadomość, że są dosłownie miliony ludzi, którzy wierzą w bardzo podobne rzeczy, co ja – rdzenni mieszkańcy i nie tylko. Nie robię tego sam. Robię to, opierając się na moich przodkach, czując na plecach ręce tysięcy ludzi, którzy mówią: „Nie przestawaj, Roger. Widzimy Cię. Potrzebujemy Cię”.
Tak wiele z tego, co mamy dzisiaj, może przekraczać najśmielsze marzenia naszych przodków queer. Jakie są Twoje najśmielsze marzenia związane z wyzwoleniem dla społeczności queer?
Moim najśmielszym marzeniem dotyczącym naszej społeczności queer jest to, abyśmy byli włączeni w to, czym jesteśmy – we wszystko, co chcemy robić, aby nadszedł czas w naszym życiu, kiedy nasza tożsamość jako osób queer będzie tak samo celebrowana, jak przed inwazją. Moim najśmielszym marzeniem jest, abyśmy mogli powrócić do idei vnokecetv, miłości wspólnotowej. Wiem, że mój naród nigdy nie odzyska naszej ziemi za mojego życia. Moim marzeniem jest, abyśmy jako osoby queerowe zebrali się razem i upewnili, że wszyscy są uwzględnieni, a następnie ruszyli naprzód, skupiając się na przyjemności.
Ostatecznie mam nadzieję, że jestem małą cząstką uzdrowienia tego niesamowicie pięknego, popieprzonego świata, w którym żyjemy. Jeśli uda mi się zmienić życie choćby jednej osoby, uważam, że spełniłem swoje zadanie jako człowiek. Mam to szczęście, że mogę to robić dla wielu ludzi. Ale wystarczy, że zmienię tylko jedną osobę. I tą jedną osobą mogę być ja sam. Jeśli dzięki pracy, którą wykonuję, i wyzwaniom, które sobie stawiam, staję się lepszym człowiekiem, wywołuje to efekt domina.
Wywiad został skrócony w celu nadania mu odpowiedniej długości i przejrzystości.